Za ciosem...

Marek | Blog Marka | 2020-11-05, 19:54

I znowu jestem w Kimberley, Australia. Zapraszam na kolejną wycieczkę. 18 sierpnia 2014 roku. Co za piękny to był dzień! W zasadzie jak każdy tam. Między lipcem a wrześniem pogoda murowana. Krótki sezon, ale za to intensywny. Potem następuje przypływ, który zalewa prawie całą krainę. Wycieczka w góry każdego dnia. 18 sierpnia nasz PanKierowca miał 55 urodziny. Były dwa torty, do tego kawa, a potem w drogę. Wycieczki łatwe i przyjemne. Trzeba tylko pamiętać o zabraniu dużej butelki wody. Tam bez wody ani rusz...




Woda. Natura podarowała nam coś absolutnie niezwykłego… Bez wody nie ma życia. Wiemy o tym od zawsze, a ciągle jednak jej nie oszczędzamy. Dwa razy w Australii przeżyłem chwile niepokoju z wodą w tle. A właściwie z jej brakiem. Pierwszy raz w Ayers Rock. Kierowca mówił o zabraniu butelki wody na wycieczkę do Kata Tjuta. Ale ja miałem dwa aparaty, na wodę zabrakło trzeciej ręki. W Walpa Gorge było tego dnia chyba ponad 50 stopni Celsjusza. Góry miały temperaturę 80 stopni. Spacer w Walpa Gorge to niecałe 3 kilometry. Wystarczyło… W zasadzie dobiegłem resztkami sił do autokaru. To było przegrzanie organizmu. Czarne mroczki przed oczami. Autokar klimatyzowany, dochodziłem do siebie cała drogę do Ayers Rock Resort. A tam najpierw butelka wody, a potem butelka białego wina. Trzeba się nawadniać… Drugi suchy raz zdarzył mi się na Tasmanii, w parku Freycinet. Na trasę do Wineglass Bay poszliśmy bez wody, znaczy bez głowy. Po powrocie do hotelu wypiłem od razu dwie małe butelki wody z lodówki! Ja z lodówki? Nie przeziębiło mnie. Organizm zniósł to dzielnie. Od tamtych czasów – lata 90, zabieram ze sobą butelkę wody w każdą trasę, nawet w Górach Izerskich. No tak, ale kiedyś zapomniałem zabrać czapki na trasę z Kopalni Stanisław szczytami do Chatki Górzystów i dalej Orle i Jakuszyce. Długa trasa, środek gorącego lata… Ciąg dalszy tej opowieści innym razem.
Płyta na dziś: Elvis Costello „Hey Clockface” (premiera 30 października 2020). 31 studyjny album Artysty. Przyznaję, nie zawsze go lubiłem, ale im dalej w las… Proszę posłuchać. I proszę na siebie uważać, bo nie jest bezpiecznie…

Za ciosem...Za ciosem...Za ciosem...Za ciosem...
Za ciosem...Za ciosem...Za ciosem...Za ciosem...
Za ciosem...Za ciosem...Za ciosem...Za ciosem...
Za ciosem...Za ciosem...Za ciosem...Za ciosem...

Pozostałe wpisy
» Zaduszki... (2024-11-02, 19:54)
» Cukierek albo... (2024-10-31, 19:54)
» Barwy jesieni... (2024-10-29, 19:54)
» Wiosna w Hobart... (2024-10-26, 19:54)
» Vancouver... (2024-10-24, 19:54)
» Barwy ziemi... (2024-10-22, 19:54)
» Sydney na kliszy... (2024-10-19, 19:54)
» Dwie wyspy... (2024-10-17, 19:54)
» Widok z okna... (2024-10-14, 19:54)
» Wątłusz... (2024-10-12, 19:54)
Marek Niedźwiecki RSS Feed

Ten blog to wyraz moich osobistych poglądów. MN