tak jeden z czytelników napisał o mojej stronie. Ładnie, dziękuję... Sam tutaj często zaglądam. Jak do dziennika. Sprawdzam daty, fakty. Oglądam zdjęcia. Tak, jednak zdecydowanie lubię wspominać. Staram się nie powtarzać ujęć, ale jeśli powtórki się zdarzają, to albo przez zapomnienie, albo celowo, żeby znowu wywołać wspomnienia. Dziś w galerii zdjęcia Guni, Pirata i moje z 8 listopada roku ubiegłego. Zapraszam...
(Dalej…)
Piosenkę pod takim tytułem w Smooth Jazz Cafe śpiewa Anna Panas. O takich dniach, jakie lubię najbardziej. Czas płynie wolno i pięknie. Szedłem rano ulicą i pomyślałem, że jest pięknie, ciepło, słonecznie, zielono, spokojnie. Jakie piękne to lato. Jak dobrze żyć. Straszą, że będzie drożyzna, ale na razie stać mnie na czereśnie, truskawki i nawet bób. Nie wspominając o malinowych pomidorach i ogórkach małosolnych. Ludzie nawymyślali...
(Dalej…)
Dawno, dawno temu, kiedy w Trójce prowadziłem z Magdą Czapińską audycję "Trzeci do pary", ustaliliśmy, że Magda napisze dla mnie tekst "Ludzie są straszne". Tak sobie wymyśliłem i tak zostało. Potem Magda została Babcią Stefana i nie bardzo ma czas i ochotę na zajmowanie się czymś innym. Stefan jest najważniejszy i ja to rozumiem. Ma niecałe dwa i pół roku, a potrafi zaśpiewać "wsiąść do pociągu byle jakiego...". Przez telefon świetnie brzmiało!
(Dalej…)
Dzień jest długi, noc krótka. To właśnie dziś. Przyszło lato. Szczęściarze szukają kwiatu paproci. Zakochani się kochają. Ci, którzy lubią koncerty są na "wiankach". Ja piszę te słowa, bo lubię soboty! No lubię i już. Rano u Kuźniarka w telewizorze. A mało brakowało, żebym nie znalazł odpowiedniego budynku. Telewizja się rozbudowuje. Jarek skradł mi dziś godzinę z mojej ulubionej soboty, bo wyszedłem z domu o 8, a nie o 9 rano...
(Dalej…)
Bryknąłem sobie na 4 dni w góry. Skorzystałem z tego, że Gienek (Hotel "Las"), wracał samochodem z Warszawy i miał dla mnie jedno miejsce. No to ja już tam jestem! Podróż ekstremalna, ale za to krótka. W hotelu grill, basenik, sauenka (sucha), sauenka (mokra). No pięknie! Żyć do pełna. A jakie potem spanie? Na poduszce ziołowej wypełnionej łuską gryczaną z dodatkiem lawendy. Śniło mi się, że zostałem milionerem...
(Dalej…)
Niepotrzebnie oglądałem dziś film o historii życia Dalidy. Wyprowadził mnie z równowagi. Trzeba było jednak skoncentrować się na meczach Euro 2008. Na przykład Szwecja Hiszpania. Dalida... Kiedyś się z Jej piosenek wyśmiewałem ("Gigi L'Amoroso"), teraz je uwielbiam. Tak jest z tym czasem. Robi z nami, co chce. Ile razy można się zabijać z miłości, z tęsknoty, z żalu? Tego akurat nie wiem... Phuket w galerii z lutego 1986. Na rok i trzy miesiące przed śmiercią Dalidy.
(Dalej…)
W pamięci mam miasto zdecydowanie bardziej kolorowe. Udało się takie zatrzymać na zdjęciach. Slajdy się trochę zestarzały, spełzły, nie dźwignęły... ale i tak mam ochotę się nimi podzielić. To była moja druga podróż do Indii, w lutym 1986 roku. Znaczy 22 lata temu. Po powrocie wymyślałem kolejne daty odwiedzin tego kraju. Za lat 5, 10, 15, 20... Już nie planuję. Może się kiedyś uda zobaczyć Indie po drodze do Australii? No tak, ale tam już miałem nie latać.
(Dalej…)
Bydgoszcz we czwartek, Bełchatów w sobotę. Udało się. Moja wizyta w Bydgoszczy, ustalona już prawie rok temu, miała miejsce w Bibliotece imienia dr Witolda Bełzy, z okazji wystawy "Historia Rock'N'Rolla 1955 - 1990". Bełchatów, to było miejsce zbiórki "mojej klasy" ze studiów, po 30 latach od obrony prac dyplomowych. Taka sentymentalna podróż w czasie. Przyznaję, miałem "pietra" i do końca szukałem powodów, żeby nie jechać...
(Dalej…)
To jest tytuł wiersza Haliny Poświatowskiej. Śpiewa ostatnio ten wiersz, pięknie zresztą, Janusz Radek. W szkole średniej, a więc prawie 40 lat temu poznałem jej autobiograficzną "Opowieść dla przyjaciela". Tak się zaczęła moja fascynacja poezją Pani Haliny. Pani Halina... Zmarła w 1967 roku, mając zaledwie 32 lata. Miała chore serce, ale chyba przez to niezwykłą wrażliwość. Nie jestem znawcą gatunku, ale moim zdaniem napisała jedne z najpiękniejszych erotyków w historii naszej poezji.
(Dalej…)