Wchodzę do sauny. Polewam gorące kamienie pachnącą wodą. Zamykam oczy. Ciepło we mnie uderza. To lubię... PaniFizjo mówi, że dwa razy dziennie to za dużo. Jeden raz dla nadciśnieniowca wystarczy. Dwa razy po 7 minut i chłodzenie ciała między sesjami. A może być dwa razy po 10 minut, jeśli daję radę? Po saunie koniecznie „zimna dziura”. Albo jacuzzi na wolnym powietrzu. Rewelacja...
(Dalej…)
Piątek 20 września.
LP3 posłuchałem jeszcze w domu. Lista zamknięta tuż po południu. Taxi na lotnisko o 12.30. Szybka odprawa biletowa, choć nie znałem numeru rezerwacji. No to teraz sprawdzenie podręcznego. I tu klops... PaniPolicjantka mi mówi: proszę opuścić lotnisko i iść w stronę hotelu. To ja idę na kawę. Latte z bardzo gorącym mlekiem i gazowana z cytryną. Całe lotnisko w stronę hotelu... Znaczy ktoś zostawił bagaż i poszedł do ubikolka? Mogło tak być... Kilka telefonów do Sopotu. Ale jakiś spokój, że zdążę. Zdążyłem.
(Dalej…)
Wczoraj słońce się pokazało na mojej ulicy około 17. Dziś było tak samo... Nawet pół godziny, to już jednak odmiana. Oddychaj... To o tych kamieniach, które wytwarzają tlen. Nasza planeta jest niesamowita. Gdybyśmy tylko nie robili wszystkiego, żeby ją zniszczyć. Tak długo daje sobie radę. Ale co będzie za trzydzieści parę lat? Niby nie mój problem, ale... Nie da się uciec od myśli. Od snów. Dobrze, że ostatnio zanikają mi po przebudzeniu...
(Dalej…)
Nie pamiętam, kiedy pierwszy raz użyłem na antenie tego tytułu. To było coś w rodzaju skrótu fragmentu wiersza "muzyka jest ciszą, w której słychać muzykę". Moje nocne czytanie wierszy Haliny Poświatowskiej. Sobota od 23 do 2 po północy. To była ostatnia pozycja programu przed przerwą nocną. Rano wracaliśmy "dla dorosłych i dla dzieci". Muzyka Ciszy pierwszy raz się przydała po katastrofie w Lesie Kabackim. Tak musiało być...
(Dalej…)
Po Edisonii. Na Anielewicza to nie było mnie już pewnie kilka lat. Dziś szukałem drogi powrotnej tak, żeby nie stać w korkach. Prawie się udało. Do radia rano 33 minuty jazdy, powrót dłuższy (44), bo zrobiłem sobie wycieczkę po mieście. Warszawa pięknieje! Za trzydzieści parę lat... Jak dobrze pójdzie. W kiosku "Ruchu" nie kupiłem "Morza i Ziemi". Grzybobranie rano na bazarku. Pani powiedziała, że grzyby przywożą z Bieszczadów...
(Dalej…)
Można tak powiedzieć. Nie wiem, jak gdzie indziej, ale na moim bazarku sezon grzybowy w pełni. Wczoraj kupiłem kilogram prawdziwków i kilogram podgrzybków. Wszystkie zdrowe, jak rydze. Choć to powiedzenie nie ma ostatnio sensu. Rydze robaczywieją. Mógłbym napisać, że jak wszystko inne, ale obiecałem sobie, że będę tutaj tylko pozytywny. Zdrowe rydze też się zdarzają, choć w tym sezonie ich jeszcze nie trafiłem...
(Dalej…)
Z A2 wyrzuca mnie prawie pod Galerią Mokotów. Rewelacja! Wreszcie 21 wiek. Dla wszystkich nas. Ale się jedzie! Szadek - Warszawa w niecałe 2 godziny. A pamiętam czasy, gdy katowicką jechało się ponad trzy. Są powody do mruczenia... Z tym, że ja lubię wracać do miejsc, które lubię. Trzeba będzie kiedyś pojechać starymi trasami. Na przykład przez Skierniewice. "Dobre miejsce do mieszkania". Czy jakoś tak? Słaba pamięć...
(Dalej…)
"Evidence Of Autumn", "Lament", Agnes Obel, Olafur Arnalds. Jesień idzie. I dobrze! Żeby tak było jak teraz choćby do końca października? Bo dłużej to już pewnie się nie da. Obawiałem się zagrać Genesis, Gerrard z Preisnerem. Niepotrzebnie. Piękna muzyka zawsze pięknie gra. Koncert promujący nowy album Zbigniewa Preisnera "Pamiętniki pisane nadzieją" we Wrocławiu 8 października. To się dobrze składa, bo ja wtedy będę na wakacjach...
(Dalej…)
Całe nasze życie takie. Układanka... Ze skrajności w skrajność. Czasem myślę, po co to wszystko. Po co się zmagać, ścigać, walczyć. A zaraz potem myślę, Boże, jakie to życie mamy piękne. Może to wpływ pogody? Piękny koniec lata. I tak ma być do końca września? To ja bardzo poproszę. Ciągle jesteśmy na wyścigach. Nie mamy 4 minut, żeby posłuchać duetu Moniki Lidke i Basi Trzetrzelewskiej? Żeby posmakować wyjątkowego?
(Dalej…)
W nocy deszcz i osiem stopni. Przyszedł wrzesień. Dziś na ulicach widziałem młodziaków w podkoszulkach, krótkich spodniach i starszaków w kurtkach i z parasolami. Taki dzień. Tak, jakby w ciągu jednej nocy ktoś włączył inną porę roku. Wiem, cieplejsze dni jeszcze wrócą, ale dziś "czapa nad światem". Piosenka w wykonaniu Neila Diamonda dziś rano zabrzmiała dobrze. Jak 34 lata temu. Jak od 31 lat, kiedy ja gram ją w Trójce...
(Dalej…)