"Year of the Cat" Ala Stewarta jest na trójkowym topie na 958 miejscu. "Mama" Genesis jest na 334 miejscu Top 2000 w Holandii. U nas będzie w pierwszej setce! To już pojutrze. A na dodatek jutro Sylwester. Jest kumulacja. Najlepsze życzenia na 2020! Niech będzie normalny i dobry. Tysiące mieszkańców okolic Melbourne ma się ewakuować. Australia płonie... "Nowhere to Run"? Chyba niedługo już tak będzie...
(Dalej…)
Nie zaspałem! Niedziela leniwa... Zakupy, bo handlowa, kroki - bo trzeba. Mało chodzenia, bo słucham Top 2000. Już od kilku dni i jeszcze dwa i trochę. Która stacja może sobie na takie wydarzenie pozwolić? Tylko holenderska. Dwa tysiące piosenek bez powtórzeń... O! właśnie na 615 miejscu Don Henley "Boys of Summer". Słucham, bo to pułapka wciągająca. Nie wszystko mi się podoba, ale pomysł i realizacja - tak!
(Dalej…)
Święta, święta, święta... I już po! Chwilowo niechętnie myślę o jedzeniu, ale to minie. Grzybowa była tradycyjnie najsmaczniejsza. Słoiki przywiezione. Już je niszczę. Pomalutku. Będzie dobrze... Warszawa pusta. Ale się jeździ! Wreszcie trochę śniegu i mrozu. Ale się chodzi! W Wigilię i Pierwszy Dzień Świąt miałem tylko po 10 tysięcy kroków. Słabo, ale to da się nadrobić. Wczoraj i dziś już po 15 tysi...
(Dalej…)
Kiedy byłem małym chłopcem, choinkę w moim domu ubieraliśmy w Wigilię rano. Tato ją oprawiał, ubierała moja Starsza Siostra. Ja tylko trochę pomagałem. Wcześniej robiliśmy gwiazdki. Takie z białych pasków. Kleiło się też łańcuch. Kolorowy. Bombki z ubiegłego roku. Lampki wielokrotnego używania. Cukierki, orzechy, jabłka. Cukierki ginęły najszybciej. Jabłka po kilku dniach spadały. Nie lubiłem kiedy spadały nocą...
(Dalej…)
Widzicie Drogie Dzieci - tak wygląda śnieg! Jak dobrze, że jednak jeździłem zimą do Szklarskiej, Jakuszyc i okolic. Od zimy zawsze wolę wyjazdy majowe, letnie, jesienne, ale gdyby nie Bieg Piastów, to bym nie miał takich wspomnień. I takich obrazów. Tak mnie dziś złapało, bo od rana pada deszcz. Poza krokami nigdzie się nie ruszałem. Do sklepów nie pojechałem, bo w zasadzie wszystkiego mam w nadmiarze...
(Dalej…)
Dove Lake, Cradle Mountain, Tasmania. 16 lipca 2007 roku. Trasa dookoła jeziora. Trochę ponad dwie godziny spaceru. Pięknie i zielono. Zimą i latem... A to dopiero połowa drogi. Znaczy, że ciąg dalszy nastąpi. Pan Grinch napisał, że trochę się bał słuchać mojej dzisiejszej audycji, ale niepotrzebnie. "Było nawet znośnie". To w sprawie "piosenek z dzwoneczkami". Przyznaję - to dla mnie coraz większe wyzwanie...
(Dalej…)
Zima w Australii też jest dziwna. Do góry nogami, a więc tam jest wtedy, kiedy u nas lato. Padło na Cradle Mountain, Tasmania. 16 lipca 2007 roku. Zdjęcia właśnie stamtąd. Cradle Mountain to jedno z moich ulubionych miejsc na Tasmanii. Byłem tam już kilka razy. Bo wombaty, bo widoki, bo Dove Lake, bo świetne hotele i dobre jedzenie. Czego trzeba więcej? No i zimą tam jednak jest śnieg...
(Dalej…)
Daniel Grayling Fogelberg urodził się 13 sierpnia 1951 roku w Peoria, Illinois. Mama była z pochodzenia Szkotką, ojciec - Szwedem. Kiedy miał 14 lat, dołączył do zespołu The Clan, który śpiewał piosenki The Beatles. Odkrył go dla świata muzyki Irving Azoff, manager między innymi REO Speedwagon. Potem spotkał Norberta Putnama. Ten był producentem debiutanckiej płyty Fogelberga "Home Free". Był 1972 rok...
(Dalej…)
Jak się tak napatrzę, napatrzę, napatrzę... to może mi się przyśni. Na zdjęciach ciągle jesteśmy w Zachodniej Australii. Gunia, Piracki i ja. I jak widać nie było tam wtedy nikogo więcej. Ależ to był dzień. 30 października 2007 roku. Niby upalnie, ale polarek się przydał. Tak, to ten z Bryanem Adamsem, który dwa lata później zostawiłem w autokarze po wylądowaniu w Broome. Spracowany już był...
(Dalej…)
Awaria w mieście. Korki, paraliż komunikacyjny, chłodne kaloryfery. To w skrócie dzień wczorajszy. Na szczęście u mnie znów zaczęli grzać. Noc mnie nie przeziębiła, ale miałem w pogotowiu polary i koce. Nie przydały się. Mało tego, zaspałem! Znaczy nagle mnie obudziło o 6.25, czyli pół godziny po czasie. Na szczęście dziś nie musiałem się spieszyć. Tonacja była przygotowana wczoraj...
(Dalej…)
Widoki jak ze snu. Oddychające kamienie, wydmy, Bluetongue pokazujące niebieski język. To wszystko Zachodnia Australia. Przełom października i listopada 2007 roku. Zaraz potem w Perth kupiłem sobie "Long Road Out of Eden" Eagles. Same dobre wspomnienia... Australia. Tam jest dopiero początek lata, a pożary już niszczą wszystko. Na zdjęciach to wygląda przerażająco, tam na miejscu jeszcze gorzej. Byłem, widziałem... Głównie miejsca już spalone. Sami sobie niestety gotujemy ten los. Kiedy koniec świata?
(Dalej…)
Pinnacles - dzień drugi... To było na przełomie 29 i 30 października 2007 roku. U nas noc, a tam dzień. Jakiś czas trudno się do tego przyzwyczaić. Zmęczenie bierze górę. Ale jeśli ma się takie widoki? Nie ma czasu myśleć o spaniu. Pchamy się do przodu! Dziś znów zdjęcia Guni i Pirackiego. Moje - czekają. Dwanaście lat minęło. Gunia miała wtedy prawdziwy sprzęt fotograficzny. Ważył kilogramy, ale jakie z tego mamy zdjęcia? I wspomnienia...
(Dalej…)
Niemiecki film dokumentalny z 2018 roku. Znów w ostatnich dniach widziałem w Canal+. Kręcony między innymi na pustyni Pinnacles. Wspomnienia wracają... Ja tam byłem 30 października 2007 roku. Z Piratami w świat! Z Sydney polecieliśmy do Perth. Western Australia. Ależ to były wakacje... Pinnacles to park narodowy Nambung. Jakieś 250 kilometrów na północ od Perth. Natura z tych najwspanialszych i najpiękniejszych...
(Dalej…)
Miał spaść dziś o 16. Tuż po 18 zaczął padać... deszcz. Cały dzień był 1 stopień Celsjusza. Teraz są trzy. Teraz mój telefon pokazuje, że zacznie śnieżyć dopiero pojutrze. Przyszedł grudzień. "December Boys" to chyba najładniejsza piosenka na dziś. Choć klasyki do Topu Wszech Czasów też pięknie zabrzmiały. Na mojej liście piosenek, których brakuje w zestawie na pewno pojawią się "Clair" Gilberta O'Sullivana i "Do It Again" Steely Dan...
(Dalej…)