Jesień...

Marek | Blog Marka | 2016-08-22, 19:54

Lubię jesień. Lubię jesień w Chicago. Jest tam zjawiskowo kolorowa na drzewach. Proszę popatrzeć. W weekend kolega podesłał mi zdjęcie z Chicago i jakoś pamięć wróciła. Ile razy tam byłem? Pewnie tyle, co w Sydney. Mam stamtąd piękne wspomnienia. Zawsze lubiłem chodzić. Ciekawe ile kroków jest znad jeziora do Abakanów? Całe Michigan Avenue. Może ktoś by to sprawdził? A może ja następnym razem sam to sprawdzę...




Wszystko się zmienia. Nie ma już w Chicago Borders, Tower Records, Virgin. Ale jest Michigan Avenue. Piękna i czysta. W Chicago byłem na kilku niezapomnianych koncertach. Suzanne Vega, Jonatha Brooke, Patricia Barber, Harry Connick Jr., The Cure, Indigo Girls, Peter White, Billy Idol… Każdy inny. Wszystkie dobre. Nie przesadzę jeśli napiszę, że w Chicago kupiłem setki płyt. Kiedyś na lotnisku przylotowym w Warszawie Pan Celnik widząc mnie przechodzącego „na zielonym” zapytał:” Panie Marku, ile Pan płyt przywozi?”. Powiedziałem, że ze sto? Uśmiechnął się… Wiozłem ze 200. Ale dla siebie, nie na handel. W Chicago kupuję płyty zachłannie. Czasem w kilku sklepach te same. Mam je potem dla moich słuchaczy. Ostatni egzemplarz Nicky Holland wydałem po sobotniej Smooth Jazz Cafe. Kiedyś Tower Records wyprzedawał w jazzie resztki wydawnictw wytwórni GRP. Znalazłem album Laimy (z „What’s Forever”) za dwa dolary. Kupiłem ostatnią siódemkę. Jedna z tych płyt jest u Anny Marii Jopek. Album „Tony Bennett On Holiday” kupiłem w Borders. Pamiętam, gdzie leżała. I po co to wszystko pamiętać? Bo lubię Chicago. Koncert Suzanne Vega widziałem w Tower Records. To było tuż po wydaniu „9 Objects Of Desire”, czyli we wrześniu 1996 roku. Dwadzieścia lat temu. To jest jedna z moich płyt na dziś… Pozostałe to „Year Of The Cat” Ala Stewarta (1976) i „Bookmarks” Five For Fighting (2013). Ala chciałem posłuchać już w sobotę, ale przez zapomnienie zostawiłem na Myśliwieckiej zestaw płyt z Markomanii. To dlatego lubię mieć kilka egzemplarzy ulubionych płyt. Mam gdzieś jeszcze jeden „Rok Kota”, ale go nie znalazłem. Chyba mam bałagan w płytach. Tak, mam.
Zdjęcia na dziś: CHICAGO! Z różnych podróży, ale za to zrobionych tym samym, tradycyjnym aparatem, na klisze. To widać po kolorach…
Wino na dziś: 1838 Reserve Shiraz, McLaren Vale 2013, South Australia.
To może jeszcze Bazarek Top 5:

1. prawdziwki
2. podgrzybki
3. pomidory
4. jabłka
5. śliwki

Tu wszystko jest smaczne!

Jesień...Jesień...Jesień...Jesień...
Jesień...Jesień...Jesień...Jesień...
Jesień...Jesień...Jesień...Jesień...
Jesień...Jesień...Jesień...Jesień...
Jesień...Jesień...Jesień...Jesień...
Jesień...Jesień...Jesień...Jesień...
Jesień...Jesień...Jesień...Jesień...
Jesień...Jesień...Jesień...Jesień...
Jesień...Jesień...Jesień...Jesień...

Pozostałe wpisy
» Ciąg dalszy nastąpił... (2024-12-07, 19:54)
» Znów zaczęli grzać... (2024-12-05, 19:54)
» Grudzień... (2024-12-03, 19:54)
» Sydney na zielono... (2024-11-30, 19:54)
» To tylko sen... (2024-11-28, 19:54)
» Jeszcze przed chwilą... (2024-11-26, 19:54)
» Biała zima... (2024-11-23, 19:54)
» Zima niebieska... (2024-11-21, 19:54)
» Forever Young... (2024-11-16, 19:54)
» Przeszłość... (2024-11-14, 19:54)
Marek Niedźwiecki RSS Feed

Ten blog to wyraz moich osobistych poglądów. MN