Bad...

Marek | Blog Marka | 2015-08-31, 19:54

31 sierpnia 1987 roku to był jednak poniedziałek. To znaczy, że wtedy jeszcze premiery płyt w Stanach były w poniedziałki, jak w Europie. Teraz wszędzie, chyba na całym świecie są w piątki. Zmiany, zmiany, zmiany... 31 sierpnia 1987 roku stanąłem w kolejce, żeby kupić album Michaela Jacksona "Bad". Jak miliony ludzi. Byłem w Waszyngtonie. Mieszkałem w hotelu Marbury w Georgetown. To prawda, że Polacy są wszędzie...




W Marbury Hotel pracowała Pani Jola, która przez moment była moją przewodniczką po Ameryce. W takie pierwsze, najważniejsze dni. Gdzie kupować, gdzie nie chodzić, nie korzystać z mini barku w pokoju hotelowym. To tak jak wszędzie… To była moja pierwsza podróż do Stanów Zjednoczonych. Na stypendium USIA, czyli Agencji Informacyjnej Stanów Zjednoczonych. To był chyba efekt moich wizyt w bibliotece Ambasady Amerykańskiej w Warszawie. USIA organizowała wtedy takie wyjazdy dla dziennikarzy. Mój nazywał się Radio 87. Moja grupa to kilkunastu młodych radiowców z „trzeciego świata”. Nie ma co ukrywać. W takim wtedy byliśmy. Meksyk, Filipiny, Dominikana, Czechosłowacja, Egipt, Surinam, Węgry, ale także Nowa Zelandia. Wspaniały czas. Radio, radio, radio… Od Waszyngtonu przez Kalifornię do Nowego Jorku…
W sobotę 29 sierpnia Greg z Nowej Zelandii zadzwonił do mojego pokoju i zapytał, czy zejdę na drinka w barze. Powiedziałem, że chętnie. A nie spałem wtedy już od 24 godzin. Młodość! Adrenalina… Następnego dnia nad Potomakiem zasnąłem na ławce. Tak pięknie grzało słońce. Leniwa niedziela. Zajęcia miały nam się zacząć od poniedziałku. Przyznaję, że mało rozumiałem. Oj, najwyżej nie zadam żadnego pytania. Tak było w Waszyngtonie. Poznałem wtedy Wojtka Żórniaka. Przedstawił mi Sylvię Daneel. Znałem wcześniej Jej głos z radia Voice Of America. Głos jak dzwon! Następna stacja – Boston. Tam już odważyłem się uczestniczyć w zajęciach. Nie bałem się zadawać pytań. Boston – Boże, jakie to piękne miasto. A może to ta wczesna jesień? Zakochałem się w Bostonie. I nuciłem sobie „Please, Come to Boston” Dave’a Logginsa. Moja pierwsza podróż do Ameryki trwała 47 dni. I myślałem, że już nigdy więcej nie uda się tam polecieć. A potem jakoś to wszystko się zmieniło…
Zdjęcia na dziś: te same miejsca, które pokazywałem ostatnio. Tym razem moim aparatem.
Muzyka na dziś: Zakopower „Drugie pół”. Świetna płyta! Słucham, bo jutro nagranie z Sebastianem Tonacji Plus. Dwanaście piosenek w albumie. Dwanaście na dwanaście. Wszystkie skomponowane przez Mateusza Pospieszalskiego. Geniusz!
Wino na dziś: Torbreck Barossa Valley 2012 Woodcutter’s Shiraz, South Australia.

Bad...Bad...Bad...Bad...
Bad...Bad...Bad...Bad...
Bad...Bad...Bad...Bad...
Bad...Bad...Bad...Bad...
Bad...Bad...Bad...Bad...
Bad...Bad...Bad...Bad...
Bad...Bad...Bad...Bad...
Bad...Bad...Bad...Bad...

Pozostałe wpisy
» Prawie nie ma takich miejsc... (2024-03-28, 19:54)
» Dziękuję... (2024-03-26, 19:54)
» 24 Marka... (2024-03-23, 19:54)
» Cape Forestier... (2024-03-19, 19:54)
» Coś konkretnego... (2024-03-16, 19:54)
» Błędnik... (2024-03-14, 19:54)
» Frozen... (2024-03-07, 19:54)
» Rojst... (2024-03-05, 19:54)
» Koń jaki jest... (2024-03-02, 19:54)
» Kwiat czerwony... (2024-02-29, 19:54)
Marek Niedźwiecki RSS Feed

Ten blog to wyraz moich osobistych poglądów. MN