Marek Niedźwiecki

Wczorajszy samolot nie był opóźniony! Pięć dni w Amsterdamie i pięć razy śledź. Bo jest tam pyszny. Może być w białej bułce albo tylko z cebulą i ogórkiem konserwowym. Jakoś ostatnio mi się tak porobiło, że jeśli mam ochotę na coś słodkiego, to najlepiej mi pasuje śledź. Choć, żeby tradycji stało się zadość, czekoladki Leonidasa też zakupione. Tak na wszelki wypadek. A! Z Barcelony jednak nie przywiozłem jajek...


Szynka i kilka płyt. No i zdecydowanie za dużo zdjęć do wspominania. Dziś pierwszy pokaz. Na razie tak nieśmiało. Zapraszam... To był zaledwie mój drugi raz w Barcelonie, a jakbym tam był od zawsze. Lubię takie miejsca. Piterek z kasą w przedniej kieszeni spodni, to wiadomo. Tak na wszelki wypadek. Nie dawać kieszonkowcom okazji. Udało się... Tym razem La Sagrada Familia w słońcu. Tak, jeśli chodzi o pogodę, było lepiej, niż dwa lata temu. Pomidory smakują jak pomidory. Tak lubię. No i ta zielona papryczka z pieca. Palce lizać. Amsterdam... Zawsze jak w domu. I tak już od 40 lat. Prawie już nie ma sklepów z płytami, ale zawsze można połazić po mieście. W Concerto kupiłem między innymi Alison Krauss „Windy City” i to moja płyta na dziś. Alison sięga po klasyczne piosenki muzyki country, choć nie za bardzo oczywiste. Jak zwykle czaruje głosem. Na mojej liście znajdzie się na pewno „I Never Cried For You” (Willie Nelson). A lista pewnie jednak dopiero w sobotę, bo jakiś taki zalatany jestem. Jutro w południe Sting w Trójce, a wieczorem „Dni Australii” w Warszawie. Muzeum Azji i Pacyfiku. O 18.30 – zapraszam... W następnych dniach Katowice, Toruń, Poznań. Proszę szukać informacji w necie. A kiedy będzie normalnie? Już było.
Wino na dziś: Rosemount Estate Shiraz 2015, South Eastern Australia. Kupione w Amsterdamie. Do tego kawałek sera z kminkiem. Pycha...
PS: dziś 20.30, to jak 19.30 kilka dni temu, prawda?

TOP 30 (sobota, 25 marca 2017)