Horizontal Falls
Nie bardzo wiedziałem, czego się spodziewać. Falls, czyli wodospady. Nie tutaj. To dwie ogromne skały obok siebie. Czterdzieści metrów w dół. Między nimi woda. Płynie w dół i w górę. Efekt jest taki, że trudno ten przesmyk przepłynąć. Robi wrażenie. Niesamowita adrenalina... Najpierw leci się małym samolotem.
Wodolotem, bo lądowanie na wodzie. W pięknym miejscu. Śniadanie na wodzie. Niby mam wakacje, a pobudka codziennie przed wschodem słońca. Widać tak być musi. Sam chciałem... Tego dnia już wiedziałem, że z Hobart nie zabrałem kabelka do ładowania baterii w foto aparacie. Odebrało mi radość. Bateria się kończy. Nie ma gdzie kupić kabla, bo to Broome i koniec świata. Zastanawiałem się nad sensem jechania dalej. Prawdę pisząc... Zacisnąłem zęby i pojechałem. I dobrze, bo jest co wspominać. Horizontal Falls to wycieczka z Broome na cały dzień. Trzynaście godzin w słońcu. Niezły początek. 08.08.14. Droga powrotna, to między innymi niezwykle piękna plaża w Cape Leveque. Po drodze także pożar buszu. Tym razem niegroźny dla podróżujących autostradą do Broome. Wieczorem "kolacja powitalna" mojej grupy na Kimberley... Ale o tym następnym razem.
Pozostałe wpisy
» Lokalne fioletki... (2024-04-25, 19:54)
» To jest mój sen... (2024-04-23, 19:54)
» Król Kazimierz... (2024-04-20, 19:54)
» Zimna wiosna... (2024-04-16, 19:54)
» Magiczne oko... (2024-04-13, 19:54)
» Weź to serce... (2024-04-11, 19:54)
» Zaćmienie... (2024-04-09, 19:54)
» Wojownicy... (2024-04-06, 19:54)
» Eagles... (2024-04-04, 19:54)
» Siłacz... (2024-04-02, 19:54)