Marek Niedźwiecki

bo 13.13.13 to raczej nie wyświetli się nigdy. Pierwszy spokojny dzień od tygodnia. Jak dobrze wyłączyć telefon, słuchać muzyki, czytać "Inferno" (już prawie kończę). Nic nie musieć. Wracam do tematu "jeden film". Wracam do Australii, bo tam słońce i pogoda. "A jak będzie słońce i pogoda". Jutro ma być lepiej, ale dziś mocno mnie przygniotło. Jestem meteoropatą. Jak nic... Chodziłem dziś jak karuzela. Zosia mówi, że już zaraz spadnie śnieg...




Tfu, tfu, tfu... Żeby się nie sprawdziło. A zresztą, jak chce niech pada. Kiedyś musi napadać. To proszę się napatrzeć na słońce z grudnia 1995 i stycznia 1996 roku. Surfers Paradise. Jak nic. Plaża, plaża, plaża... I spalone stopy w Sylwestra. Posmarowałem je kremem z filtrem, ale kilka godzin chodzenia po wybrzeżu i krem się zmywa. A słońce jak szalone. Operuje... Skończyło się w aptece i zamiast marzyć o szampanie i truskawkach o północy, to ja marzyłem, żeby zasnąć. Słuchałem w małym radiu australijskiego topu roku. Max Sharam na pewno śpiewała z płyty "A Million Year Girl". Fajnie było mimo tego poparzenia... A następnego dnia znowu plaża. I niezapomniane zachody słońca. W wodzie zachodziło... A, jeszcze parki w pobliżu, stąd koala, kangury, ptaki... Natura i spotkania z przyrodą.
Muzyka na dziś: Smooth Jazz Cafe 13 (wczoraj premiera). Nie mogło być inaczej. Dobrze gra. Znaczy ja lubię...
Wino na dziś: Jacob's Creek Reserve Shiraz, Vintage 2009, Barossa Valley, South Australia. Z naszego sklepu. Też lubię!