Ostatki

Marek | Blog Marka | 2008-02-04, 16:59

"Co masz zrobić jutro, zrób dziś". No bo ja przecież lubię poniedziałki! A w końcu ostatki są i dzisiaj, i jutro. Kiedyś na ostatki chodziło się "na przebierańce". Nie tylko dzieci przebierały się za królewny i diabłów. W Szadku chodziliśmy od domu do domu, najczęściej do znajomych. Były tańce i śpiewanie, a za występy dostawało się pączki, albo 5 złotych... Była radość i zabawa! No i pyszne pączki, nie kupne, ale prawdziwe.

Ale dziś był piękny dzień! Wiosna w lutym. Słońce, jak w Australii. Stąd dziś powrót na Antypody w galerii zdjęć. O tym potem… Tak, niepotrzebnie wyprowadziłem się z równowagi „gadaniem po próżnicy”. Stało się i jestem tutaj, gdzie jestem. „Idę tam gdzie idę, nie idę gdzie nie idę”. Cokolwiek to by miało znaczyć, prawda? Najważniejsze jest zdrowie. I tego będę się trzymał. Także tego, że dzień coraz dłuższy, idzie ku dobremu. Dziś o 17 jeszcze było widno… Tak lubię! No i żeby ładnie grało. Oddałem swoje głosy na Fryderyki. Robię to od samego ich początku. Tym razem pierwszy raz w necie, a nie na piechotę. Jest lepiej i gorzej. Lepiej, bo nowocześnie, a gorzej, bo mogłem głosować tylko na to, co było w ofercie. A nie było na przykład Eagles „Long Road Out Of Eden” w kategorii „najlepszy album zagraniczny” i „Teraz i tu” Anny Marii Jopek – polska piosenka roku. Jak się dowiedziałem u źródła: „firma fonograficzna nie zgłosiła tych propozycji”. No słabo, słabo… Wybrałem więc Cincottiego „East Of Angel Town”. Pewnie tylko ja, ale WHO CARES! Być pozytywnym. Zawsze do przodu. Cieszyć się życiem! No to się cieszę…
2008 bez podróży do Australii. Tak postanowiłem. Wprawdzie mam słabą silną wolę, ale też i nie ma co przesadzać. Za to mam stamtąd zdjęcia, dużo zdjęć. Ayers Rock i Olgas to niezwykłe miejsca. Jeden z cudów świata. W środku czerwonego kontynentu. Byłem tam dwa razy i chcę lecieć jeszcze ze trzy. Jak już pisałem, lubię odwiedzać miejsca, które lubię. Przy okazji dziękuję za listy w sprawie Korsyki. Pewnie, że czekam na takie sygnały! Kiedy odwiedzałem Ayers Rock nie bardzo chciało mi się wierzyć, że to co widzę, to czego dotykam i doświadczam jest prawdziwe. To tak, jakbym śnił. I to te najpiękniejsze, najbardziej kolorowe sny. „Zamykam oczy, by widzieć cię z bliska”. Mało mam zdjęć z hotelowego kompleksu. Wydawał się taki zwyczajny i banalny po tym, co widziałem w pobliżu Uluru i Kata Tjuta. Te miejsca maja po dwie nazwy. Aborygeńską i australijską. Używam obu, bo obie do nich pasują. Teraz tęsknię także do tego niezwykłego kompleksu z hotelami, restauracjami, sklepami. Coś w środku niczego. Tak muszę tam wrócić… Na razie wracam zdjęciami. Miłego oglądania i wesołych zabaw na ostatki. I „miejcie zawsze uśmiech na twarzy!” (Adam z Perth).

OstatkiOstatkiOstatkiOstatki
OstatkiOstatkiOstatkiOstatki
OstatkiOstatkiOstatkiOstatki
OstatkiOstatkiOstatkiOstatki
OstatkiOstatkiOstatkiOstatki
OstatkiOstatkiOstatkiOstatki

Pozostałe wpisy
» Zimna wiosna... (2024-04-16, 19:54)
» Magiczne oko... (2024-04-13, 19:54)
» Weź to serce... (2024-04-11, 19:54)
» Zaćmienie... (2024-04-09, 19:54)
» Wojownicy... (2024-04-06, 19:54)
» Eagles... (2024-04-04, 19:54)
» Siłacz... (2024-04-02, 19:54)
» Biała kiełbasa... (2024-03-30, 19:54)
» Prawie nie ma takich miejsc... (2024-03-28, 19:54)
» Dziękuję... (2024-03-26, 19:54)
Marek Niedźwiecki RSS Feed

Ten blog to wyraz moich osobistych poglądów. MN