Down Under
Znaczy do góry nogami. I tak właśnie tam jest. Wszystko inaczej. Począwszy od czasu. Osiem, albo dziesięć godzin różnicy między Polską a Australią. W zależności od pory roku. Gdy u nas zima, czyli tak, jak teraz, mamy 10 godzin do tyłu. Moim zdaniem mamy znacznie więcej, ale to już zupełnie inna sprawa. No i na dodatek u nich jest właśnie środek lata... Szczęściarze!
No chyba nie za bardzo. Anka donosi, że dziś w Melbourne były 43 stopnie Celsjusza. Od 26 dni nie spadła w Victorii kropla deszczu. Za kilka dni zapowiadają ochłodzenie… Do 35 stopni. To już nie są żarty. Australia wysycha… O tym już pisałem. Trzeba się spieszyć z jej oglądaniem. Ja mam to już prawie za sobą, ale ciągle mi mało. Przygarść zdjęć na dziś? Taki wybór „the best of the best” część druga. Trzecia w sobotę. Z tym, że to i tak mój wybór. Poproszę o komentarze. Tak w razie czego…
Miałem się dziś skoncentrować na top 10 moich największych australijskich niespodzianek. Tak mniej więcej, to by mogło wyglądać tak:
1. wino… w jednej z winiarni kupiłem T-Shirta z napisem „So Much Wine, So Little Time”. I to prawda. Korzystając z hasła reklamowego jednego w piw napiszę, że australijskie to „prawdopodobnie najlepsze wino na świecie”. Najlepsze jakie piłem to Possum Shiraz z 2003 roku, McLaren Vale… Właśnie wyprzedają tam rocznik 2005, a mnie tam nie ma! 2. niebo nigdzie na świecie nie jest tak „wysoko”. Ale to może dlatego, że głównie bywałem tam latem, bezchmurnym latem… 3. ryby… Znowu najlepsze na świecie. Białe mięso i bez ości. Takie, jakie lubię. Tak smakował mi tylko nasz dorsz w latach 60, 70, może jeszcze 80… 4. mango, avocado, kiwi… To prawda, że owoce najlepiej smakują tam, gdzie dojrzewają. Tak jak u nas jabłka. Sezon na mango to jest to! Lepsze od coli… 5. czerwona ziemia. Nie da się tego opisać. Można to zobaczyć na moich zdjęciach. Niezwykłe, niezapomniane wrażenie. 6. zapach. Tam wszystko pachnie inaczej. Wszędzie tak jest. Pamiętam zapachy Indii, Nepalu, Tajlandii. Do zapachu Australii tęsknię najczęściej… 7. drzewa. Miłość od pierwszego razu. Podczas pierwszej podróży myślałem o albumie zdjęć „Drzewa Australii”, ale teraz, kiedy mam tę stronę nie muszę pisać książek… 8. kuchnie świata. Także polska, ale w Australii poznałem najlepsze na świecie smaki Indii, Tajlandii, Wietnamu, Chin… Tygiel rasowy. 9. zwierzęta: miś koala, kangur, wombat, diabeł tasmański… Długo by wymieniać. 10. łatwość podróżowania. Tam pierwszy raz zetknąłem się z lotniczym biletem elektronicznym. No worries mate! To działa wszędzie. I to nie tak jak na Jamajce, czy w Kenii. Tam rzeczywiście wszystko się udaje w podróżowaniu.
No to podróżujmy! Bilet lotniczy jest najdroższy, ale potem jest już znacznie łatwiej i taniej…
Pozostałe wpisy
» Jeden film... (2024-12-10, 19:54)
» Ciąg dalszy nastąpił... (2024-12-07, 19:54)
» Znów zaczęli grzać... (2024-12-05, 19:54)
» Grudzień... (2024-12-03, 19:54)
» Sydney na zielono... (2024-11-30, 19:54)
» To tylko sen... (2024-11-28, 19:54)
» Jeszcze przed chwilą... (2024-11-26, 19:54)
» Biała zima... (2024-11-23, 19:54)
» Zima niebieska... (2024-11-21, 19:54)
» Forever Young... (2024-11-16, 19:54)