Marek Niedźwiecki

Zakwitły w Hobart kilka dni po moim wylocie do Broome. Ale Gunia ma Zorkę 5, zrobiła więc kilka zdjęć. To mogło być dokładnie 19 sierpnia, kiedy ja oglądałem tę niezwykłą "czerwoną górę". Prawie jak Bungle Bungle, prawie jak Olgas, prawie jak Uluru. Po cudownym dniu z Piccaninny Creek, po locie helikopterem nad Bungle Bungle, na koniec dnia mieliśmy niespodziankę. Zachód słonca w wyjątkowych okolicznościach. Z lampką wina w dłoni...





Nasz "przodownik - kierowca" John włączył muzykę, kiedy już rozłożyliśmy mały obóz. Wino było w kieliszkach. Zabrzmiała "Black Water" The Doobie Brothers. Pewnie przypadkiem... Byłem w 7 niebie. I od teraz ta piosenka to będą tamte obrazy. Tak mam. I lubię to. Ale to był dzień! Tamten 19 sierpnia. Ale także dzisiaj. Myśliwiecki. Lubię czwartki, choć są bardzo intensywne. Niestety po powrocie do domu okazało się, że ktoś stoi PRAWIE na moim miejscu parkingowym. Nie dam rady wprowadzić auta. Pika jak diabli. Nowoczesność. Dobra, stanę pod blockiem. Będę spał, jak "mysz pod miotłą". Czy tak się mówi? To prawie nie jest możliwe, że miesiąc temu byłem... "tam". Płynie czas. Wspomnienia są zawsze ładne. Tak.
Zdjęcia na dziś: Australia, 19 sierpnia 2014. Trochę Hobart, trochę Kimberley National Park.
Wino na dziś: Australia. Silver Blue, Jonathan's Vineyard, Shiraz 2010 McLaren Vale, South Ausralia
Płyta na dziś: "Magnolia" Pineapple Thief. Magnolia. Tak normalnie... Pachnąca. Nie mogło być inaczej.