Marek Niedźwiecki

albo "sesja zdjęć nieoczywistych". Sobota, w mieście pełno ludzi. Słońce, słońce, słońce. Pirat się ze mnie śmieje, że mam francuski krem z blokiem 40, ale chyba działa. Jak na razie nigdy mnie nie spaliło, choć spędzam w mieście kilka godzin dziennie. Przyjemnie spędzam, bo jestem urodzonym piechurem. Zszedłem Downtown już kilka razy z dołu do góry i z powrotem.. I mogę tak chodzić codziennie, otwierając dla Państwa "małe okno na Australię". To jeden z czytelników podziękował za to okno. Pewnie że się ciesze z takich sygnałów. Dziś kod dostępu do Sydney 10! Chyba nigdy tak dobrze nie było. Jadąc do miasta pociągiem zastanawiałem się, ile zrobię zdjęć. Niby wszystkie najważniejsze obiekty mam już utrwalone, a jednak... Światło w Australii jest inne niż u nas, to na pewno. Łaskawe dla fotoamatorów, jakim i ja jestem. No to chodzę i strzelam. Patrze na ludzi. Lubie to robić. Zastanawia mnie zawsze, jak żyją. Są inni, niż ja. Na pewno mają inne życie. "Każdy jest inny"... Tak, nie będę się dłużej nad tym zastanawiał, bo mnie rozboli głowa, przyznaje dziś chodziłem trochę bez czapki. Trzeba się hartować przed wycieczką do Zachodniej Australii. Po wczorajszym deszczu zieleń dziś jeszcze piękniejsza, bujniejsza. W parkach cudownie pachnie, wszystko żyje. Znaczy nietoperze wyglądają, jakby były martwe, ale one tylko tak dziwnie śpią. Nic im nie przeszkadza, nawet turyści. Ciżba ludzka w downtown, bo sobota jest inna. Artyści grają, śpiewają, zabawiają... Podpisałem protest "Igrzyska i łamanie praw człowieka w Chinach nie idą w parze". Zgadzam się, więc podpisałem. No i tak dzień minął. Znaczy połowa dnia. Teraz pakowanie, a wieczorem Wietnamczyk w Dulwich Hill. Życie jest piękne... chwilami! Jutro rano lecę z Piratami do Perth. Wpierw w tym Perth trafimy na Polonijne Dożynki. O tej porze roku? Też się zdziwiłem.