Marek Niedźwiecki

wtorek, 14 lipca 2009
Jesteśmy w Lemonthyme Lodge, jakieś 4 godziny od Hobart. W środku buszu. 8 kilometrów od drogi prowadzącej do Parku Narodowego Cradle Mountain. Piękne miejsce. Drewniane domki. Wygodne. Bez radia, TV, zasięgu telefonów i internetu… Stąd to spóźnienie w dzienniku. Także trochę przez Kicię, bo ciągle mnie zagaduje i nie mam czasu usiąść do komputera. Na śniadanie Eggs Benedict. Pycha, ale pewnie za dużo cholesterolu. Kto by się tym przejmował w wakacje.

Na kolacje też zawsze coś pysznego i za dużo. Między posiłkami spacery. Najkrótszy to taki na dwie godziny. Na przykład do „szampańskiego wodospadu”. Dużo tutaj ostatnio padało, wodospad robi wrażenie. Po drodze same cudowne widoki. Takie jak na zdjęciach. Po południu mieliśmy iść do jeziora Cethana, ale trochę nam się pomyliła droga. I dobrze, bo spacer po lesie też bardzo przyjemny i dający dużo możliwości fotografowania przyrody. „Znowu będą listki”. Ale jakie niezwykłe! Pierwszy dzień taki na rozgrzewkę. Bo jutro chyba najtrudniejszy i najpiękniejszy dzień. Żeby tylko dopisała pogoda. Pójdziemy na kawałek prawdziwej trasy w Cradle Mountain. Trzymajcie kciuki, bo tam można pewnie wpaść w jakąś "szczelinę"...