Marek Niedźwiecki

Bo czasem tak się zdarzy, że zamiast w radiowym studiu siedzę w domu. W piątek - dzień listy przebojów. Dziś Kolega Zmiennik Piotr Metz nadaje ze Szczyrku. Ponoć "na całej połaci śnieg". To musi nawet ładnie wyglądać... Ciekawe, jak będzie za dwa tygodnie w Szklarskiej Porębie? W Warszawie po śniegu zostały tylko ślady. Mnie to nie przeszkadza. Na dodatek miasto luźniejsze, ferie zimowe...




A dzień już dłuższy, jakby zaraz miało być przedwiośnie (bezpieczniejsze słowo, prawda?). W Australii powodzie w Queensland. Ależ to przerażająco wygląda. Piszą i mówią, że to największa powódź od ponad 100 lat. Na zdjęciach znowu wracam do Sydney. 11 listopada 2016. Tego dnia późnym wieczorem wracałem do Polski. Oj, to był bardzo długi dzień. Od rana w mieście. Tak, żeby się zmęczyć przed lotem. Wykonałem nieźle. 28 516 kroków, znaczy 22.2 kilometra. Spaliłem prawie 2 tysiące kalorii... Trochę więcej przyjąłem w samolocie. Bo co robić w samolocie? Jeść, pić, spać – jak tamagoczi. A gdyby tak? Nie, na razie żadnych planów. Jutro ładnie grać i tyle... Jutro moim gościem w Markomanii będzie Tomasz Raczek. Będziemy rozmawiali o muzyce filmowej i pewnie trochę o Oscarach. Zapraszam... Będzie ładnie grało!
Płyta na dziś: America „Human Nature” (1998), do jutrzejszego Radia Kalifornia. A potem już tylko Lista Trójki ze Szczyrku.
Ekstra... W Opera Bar kieliszek Chardonnay i woda gazowana. Woda, bo trzeba pić i sikać, jak mówi mój urolog. No tak mówi! To się stosuję. Opera Bar, urokliwe miejsce, w którym lubię posiedzieć. Z widokiem na Harbour Bridge. Zatrzymać czas! Lubię wracać...
PS: już nie muszę latać do Australii, odkryłem ostatnio, że włoskie wino jest lepsze od tego z Nowego Świata. Kto by pomyślał...